Choć zapowiadało się tragicznie - scena w której dwóch chłopaków jest zamykanych pod kocem na mrozie w bagażniku samochodu na całą noc wali absurdem po oczach - chyba prędzej się uduszą niż zamarzną.
Lord Farquad z dziewczyną dali popis swoich możliwości (Małgosia wydaje się taką podrasowaną Trinity) i trochę szkoda, że nie najlepiej skończyli. Przy okazji, Yen miała tyle materiału wybuchowego, że ucierpiałoby z pół hotelu.
Spodobała mi się scena w której sms'y ze zleceniem są rozsyłane za pomocą tub hotelowych. Należy się tutaj uznanie Farquadowi za celną ripostę.
Utrzymanie filmu w stylu retro z lat 70, choć na początku wydawało się ryzykowne, spełniło swoją rolę i skutkowało podniesieniem oceny na 8.
I naturalnie, kolejną serię poproszę.